Marian Rzucidło, kapitan żeglugi wielkiej (Master Foreign Going Steamship) urodzony 9 VI 1929 w Rzeszowie, ojciec Jan - urzędnik ZUSu w Rzeszowie, matka Monika z Pisarków.

 

W Rzeszowie ukończył w roku 1943 szkołe powszechną, w 1946 gimnazjum handlowe i w następnym roku 1-szą klasę liceum handlowego.

Pragnienie poznania świata i przeżycia wielkiej przygody wywiodło go z rodzinnych stron. W 1947r. przeszedł lipcowy kurs pracy morskiej zorganizowany przez Państwowe Centrum Wychowana Morskiego w Dziwnowie (PCWM), potem roczną Szkołę Jungów (SJ), w Łebie i Gdyni. W 1948r. zdał egzaminy na wydział Nawigacyjny Państwowej Szkoły Morskiej (PSM) w Szczecinie i ukończył ją w 1950r. z 3-cią 1okatą.

 

 

Po przeszkoleniu wojskowym w Szkolnej Kompanii Oficerów Rezerwy (SKOR) przy Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej (OSMW), zwolniony do rezerwy 30.X.195lr. w stopniu chorążego marynarki. Miał nadzieję na pracę w Załogach Pływających Polskiej Żeglugi Morskiej {PZM}, ale jego starania napotkały na wiele przeszkód ze strony urzędniczki kadr (proponująca mu tylko żeglugę na Odrze, czego nie przyjął), a wkrótce Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UBP). W oczekiwaniu na zamustrowanie, wraz z kilkoma kolegami pracował w ”czarnej brygadzie” przy wydobywaniu mułu z maszynowni pól zatopionych poniemieckich holowników, pełnił w zastępstwie

obowiązki oficera wachtowego na m/s “San” i m/s ”Nysa” w czasie ich załadunku w porcie gdy ich oficerowie schodzili na ląd lub udawali się do domów.

 

Pragnąłem zamustrować na statek aby pomóc matce wdowie po tylu latach mojej nauki. Gdy w lutym 1952r. poszedłem do załogowego ob. Pustelnika, który mustrował marynarzy na statki, ten poinformował mnie, ze czekają na zawiadomienia z Warszawy, czy można mnie zamustrować. Wobec tego pojechałem do Gdyni do ”królowej Mórz” pani Kosińskiej, od której wówczas zależało życie lub zawodowa śmierć absolwentów Szkoły Morskiej, bowiem o wszystkim decydowały względy polityczne.

Czekając w poczekalni przed jej gabinetem usłyszałem jak dzwoniła do biura żeglugi po Odrze pytając czy mają marynarza, który może pływać po oceanach i jest pewny politycznie? Chciała mnie tam skierować. Powiedziałem jej, że skończyłem Państwową Szkołe Morską z 3-cią lokatą i nie po to uczyłem się określania pozycji statku na oceanie z namiarami z gwiazd, księżyca lub słońca aby pływać po rzece. Zmierzyła mnie złym wzrokiem i kazała wyjść. Wróciłem do Szczecina.

Po kilku dniach przyjechał z Warszawy kapitan UBP i powiadomił mnie, że brak zgody na moje zamustrowanie spowodowane jest tym, że mam stryja w Kanadzie. Wyjechał tam “za chlebem” w 1930r. z zamiarem powrotu w 1940, lecz wybuch wojny udaremnił te plany. Po długich dyskusjach przekonałem go, że jestem pozytywnie ustosunkowany do obecnego ustroju.

Następnego dnia otrzymałem skierowanie na s/s “Wrocław” w charakterze starszego marynarza. O godzinie 8 rano udałem się do Urzędu Wojsk Obrony Pogranicza celem podbicia książeczki żeglarskiej. Czekałem pod bramą do godz. 16, wtedy wartownik przyniósł mi książeczkę bez podpisu. Gdy wdałem sic z nim w pogawędkę powiedział, że ob. Pustelnik zapomniał zadzwonić do UBP by WOP podbił moją książeczkę żeglarską, która była paszportem dla marynarza. S/s ”Wrocław” odpłynął o godz. 14. Na początku marca zostałem zamustrowany na 2 tygodnie na s/s “Gopło” na zastępstwo marynarza, który jechał na Zlot Młodzieży do Warszawy.

 

Na początku kwietnia zamustrowałem się w charakterze starszego marynarza na m/s “Pstrowski”. Po kilku rejsach do Szwecji z ładunkiem węgla 19 sierpnia będąc w szwedzkim porcie Koping spóźniłem się na statek. Gdy zacumowaliśmy w południe w śluzie Sodertelie w celu obniżenia statku do poziomu Morza Bałtyckiego, chciałem  wyjść na keje by kupić sobie papierosy ale oficer polityczny chwycił mnie za rękę i nie pozwolił wyjść na ląd.

Myśl że zostanę ukarany a nawet uwięziony po powrocie do Szczecina i posadzony o chęć pozostania w Szwecji nie  dawała mi spokoju.

W obcym porcie wolno nam było wychodzić na lad tylko w grupie składającej się z 3-ech osób, w której jedna była członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Wszelkie kontakty z obcymi obywatelami były uważane za szpiegostwo.

Stojąc na rufie statku i patrząc na oddalający się szwedzki brzeg musiałem podjąć decyzje skakać do wody czy nie? Co będę robił w kapitalistycznym kraju bez znajomości, języka i specjalnego wykształcenia. W kraju tak szkalowanym przez komunę.

Wychowany na książkach Konrada Korzeniowskiego, Jacka Londona i  Karola Maya, Stevensona i Oliviera Curwooda pragnąłem poznać świat i przeżyć wielka przygodę. Dlatego wybrałem zawód marynarza. Świadomość, że nigdy nie zobaczę akwenów po których pływał Konrad Korzeniowski pomogła mi powziąć decyzje.

Skoczyłem do morza i  popłynąłem z powrotem do Szwecji.

Moje obawy, że będę pozbawiony prawa pływania potwierdziły zapisy w 180 stronicowych aktach prowadzonych na mój temat przez UBP Szczecina, Rzeszowa i Warszawy udostępnionych mi w 2000r. przez Instytut Pamięci Narodowej.

Kiedy w Sztokholmie poprosiłem o polityczny azyl dowiedziałem, że do pracy na statkach będę mógł powrócić po upływie 2 lat pobytu na lądzie.

Skierowano mnie na naukę spawania rurek do produkcji kotłów parowych. Wobec takiej perspektywy postanowiłem nielegalnie przedostać sic do Marsylii i zaciągając się do Legii Cudzoziemskiej. W Kopenhadze na dworcu kolejowym zatrzymała mnie policja i odwiozła na prom udający się do Szwecji.

Wkrótce dostałem ostrego bólu prawej nerki, która dokuczała mi okresowo od czasu okupacji gdy zostałem skopany przez niemieckiego żołnierza, któremu chciałem ukraść kilka karabinowych naboi. W szpitalu okazało się, że nerkę należy usunąć. Po 2 tygodniach rekonwalescencji wysłano mnie do budowy drogi prowadzącej przez lasy znikąd do donikąd, którą to budowę rozpoczęli żołnierze norwescy po zajęciu  przez wojska niemieckie. Tu spotkałem swoją “legie”.

Wysadzałem dynamitem skały przy pomocy prymitywnych narzędzi wraz z Czechami, Rosjaninem, Jugosłowianinem i Polakiem, też uchodźcami zza “Żelaznej Kurtyny”. Planowałem z Polakiem wyprawę do Narviku a stamtąd do Argentyny, gdzie jego krewni mieli duża hacjendę. Niestety plan się nie powiódł i na początku czerwca 1953 r. wyemigrowałem do Kanady.

 

Od 10.VI.1953r. do 10.VI.1956r. pracowałem w firmie Lotniczej Canadair produkującej  myśliwskie samoloty Sabre 86.

 

 

15 czerwca 1956 roku zamustrowałem w charakterze III oficera na super zbiornikowcu  Andro Venture pływającym do Zatoki Perskiej, Wenezueli, Chile i Singapuru.

W 1959 r przeniosłem się na Wielkie Jeziora.

 

 

Otrzymałem kanadyjskie dyplomy morskie od II oficera dalekomorskiego do kapitana żeglugi wielkiej (Foreign going) i pilota Jeziora Ontario. W przerwach między pływaniem uprawiałem inne zawody; Bylem właścicielem jedynej polskiej restauracji „Mazurka” w 1962r. w Montrealu, właścicielem firmy sprzedaży nieruchomości Titan Realty.

Od 1990r. kapitanem 150 pasażerskiego statku m/v Senator pływającego w sezonie po Rzece Ottawa pomiędzy Chateau Laurier w Ottawie a Chateau Montebello w Quebec.

 

 

Ożeniłem się z Elżbietą Bentkowską, mamy 2 synów, Rolanda i Mariusza.

Napisałem i wydałem książkę pt. Skok w Morze.

 

Początek strony